ZSTĄP, MOJŻESZU

Było grubo po północy kiedy Walter pożegnał się z wszystkimi i opuścił ogródek przy Jefferson. Skierował swe kroki do domu generała, a że pogoda była ładna postanowił iść na piechotę zamiast korzystać z bryczki. Droga która szedł wyglądała jakby był odgrodzona od reszty świata topolami, widok ten mógł wzbudzać przerażenie u niejednego dandysa. Jednak Walter wychował się w tej okolicy i znał ją jak własną kieszeń. Każda dziurę, każdy krzyk, nic niebyło go w stanie zaskoczyć. Nic poza tym, co właśnie przed chwila ujrzał. Stanął jakby rażony piorunem i w pierwszym odruchu wskoczył za krzaki, aby nie zostać zauważony. Do uszu jego dobiegały strzępy rozmowy(…)