GREK ZORBA

Nasza pierwsza wizyta miała miejsce w Pireusie, gdy udawałem się do portu, żeby ruszyć w stronę Krety. Powoli zaczynało świtać, na zewnątrz padał deszcz, słychać było też dość porywisty wiatr, który sprawiał, że krople wody wpadały do mojej kajuty. Mimo że byłem w ciepłym pomieszczeniu, to nie czułem się zbyt pewnie i bezpiecznie i jak najszybciej chciałem znaleźć się na suchym lądzie. Do mojej kajuty ktoś zapukał i gdy zezwoliłem na wejście, drzwi otwarły się szeroko. Stał w nich mężczyzna, wysoki i barczysty, twarz częściowo zakrywała mu peleryna. Wszedł i powiedział, że nazywa się Grek Zorba i ma dla mnie bardzo ciekawa propozycję.