FATA MORGANA

Zdarzyło się to w porze południowej, tuż pod koniec lata, a zaraz na samym początku nowego roku akademickiego 1866. Miejscem  sytuacji była cukiernia Grohnerta na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Co prawda prelekcje już Ida pełna parą, ale są studenci którzy mają jeszcze chwile wolnego i pragną nacieszyć się ostatkiem tego czasu. Zachodzą zatem do swej ulubionej cukierni aby napić się herbatki, porozmawiać ze znajomymi, powspominać wolny wakacyjny czas, poczytać gazetę czy też pograć w bilard. Sala bilardowa jest pełna młodzieży i dymu z papierosów, gdzie są gracze, obserwatorzy i loża szyderców. W kąciku Sali siedziało trzech studentów i pogrążeni oni byli w dość wydawałoby się z pozoru błahej rozmowie. Bo zaczęło się niewinnie, od zapytania o spędzony wolny czas, wzajemnych uprzejmości. Jednak każdy z nich wiedział, że w końcu będzie musiał się odezwać, jeśli nie zrobi tego drugi. Jednak żaden się do tego nie kwapił.